Jak pokonać gracza defensywnego.
Jeśli jesteś graczem starającym się przejąć inicjatywę w meczu i rozgrywać punkty tenisowe proaktywnie, na pewno zetknąłeś się z problemem jaki stanowi gra przeciw graczom defensywnym. Mowa tu o graczach w angielskim slangu tenisowym czasem nazywanych „pusher” – czyli, w dosłownym (i niezbyt ładnym) tłumaczeniu, „pchacz”.
Taki gracz często w ogóle nie gra atakujących zagrań w postaci głębokich, szybkich uderzeń, zagrań kątowych, ani nie próbuje zakończenia punktu przy siatce. Jego gra opiera się na solidności i bieganiu do każdej piłki, przebijaniu jej możliwie głęboko – tak aby dać sobie czas na powrót – aż do momentu, kiedy bardziej agresywny przeciwnik albo trafi w końcu swojego „winnera”, albo – co zdarza się nader często – popełni błąd.
Ten styl gry potrafi być bardzo efektywny, szczególnie w tenisie amatorskim, gdzie proaktywni, dysponujący dobrą techniką gracze często padają ofiarą własnej frustracji i ostatecznie przegrywają z teoretycznie posiadającym niższe umiejetności, ale wybieganym i regularnym „pchaczem”.
Poniżej znajdziecie kilka porad, jak sobie radzić z takim przeciwnikiem.
Porada 1: nie daj się wciągnąć w jego grę!
Wszyscy oglądaliśmy dziesiątki meczów tenisowych na światowym poziomie, gdzie nasz ulubiony gracz „rozklepywał” swojego przeciwnika sekwencją uderzeń w rogi kortu, by w końcu wygrać punkt – albo kończącym zagraniem po słabszej odpowiedzi przeciwnika, albo wprost poprzez zmuszenie go do błędu w głebokiej defensywie.
Jendak nie zdajemy sobie często sprawy, że aby prowadzić taką grę, należy dysponować naprawdę szybkim i dokładnym uderzeniem z głębi kortu. Jeśli nie jesteśmy Rogerem Federerem ani Jo-Wilfriedem Tsongą, taki sposób gry to często woda na młyn naszego defensywnego przeciwnika, który świetnie się czuje w tej sytuacji i może bez końca biegać z rogu do rogu, przebijając kolejne piłki i cierpliwie czekając na nasz błąd.
Jedna z podstawowych zasad tensiowej taktyki głosi, że – jeśli tylko mamy taką możliwość – należy stawiać przeciwnika w sytuacji, która jest dla niego nieprzyjemna i niewygodna. Unikajmy grania w sposób, do którego jest przyzwyczajony i który lubi – grajmy naszą grę, a nie jego.
Oto kilka sposobów na osiągnięcie tego celu przeciw „pchaczowi”:
Porada 2: zmuś przeciwnka do zagrania słabej, krótkiej piłki!
Rzecz wydaje się oczywista – aby wygrać punkt z przeciwnikem, który nie popełnia błędów i odgrywa niemal wszystkie piłki, musimy stworzyć sobie sytuację, w której nasz atak będzie miał szansę być skutecznym, a przy tym stosunkowo bezpiecznym.
Jak już powiedziałem, uderzanie mocnych piłek po rogach z głębi kortu nie jest właściwym podejściem. Z jednej strony jest obarczone sporym ryzykiem błędu, z drugiej – nasz przeciwnik tego właśnie się spodziewa i taką grę lubi. Jak więc inaczej doprowadzić do tego , aby zagrał nam słabą, krótka piłkę – „wykładkę”, dzięki której możemy jednym lub dwoma uderzeniami zakończyć punkt?
Pierwszy, najbardziej uniwersalny sposób, to granie dokładnych, głębokich piłek w środek kortu, wprost na przeciwnika. Grając w ten sposób musimy się martwić jedynie o właściwą długość, więc ryzyko błędu jest mniejsze, niż w wypadku gry do rogu. Prowadzimy wymianę cierpliwie, starając się zepchnąć przeciwnika jak najdalej za linię końcową, aż doczekamy się piłki, którą możemy zaatakować.
Druga metoda jest szczególnie skuteczna, jeśli wypatrzymy u przeciwnika słabość – po stronie bekhendowej (zazwyczaj), lub forhendowej. Możemy wówczas zagrywać wysokie, najlepiej topspinowe piłki w kierunku jego mniej pewnego uderzenia – nie tylko jest to sposób gry bardzo bezpieczny, ale też podajemy przeciwnikowi bardzo niewygodną piłkę, i potencjalnie możemy nawet doprowadzić do jego błędów i frustracji – tym samym uzyskać przewagę psychologiczną w meczu.
Co zrobić gdy w końcu taką krótszą, słabą piłkę otrzymamy? Każda sytuacja na korcie jest inna i nie ma jednego, niezawodnego rozwiązania. Jeżeli czujemy się pewnie przy siatce, dobrą opcją będzie zagranie dokładnego uderzenia na dojście do siatki, a następnie zakończenie punktu wolejem lub smeczem. Jeśli natomiast wolimy pozostać w okolicach linii końcowej, możemy zdecydować się na zagranie kątowe, zmuszające przeciwnika do ekstremalnej defensywy, i wykończenie następnej piłki uderzeniem w otwarty kort lub „przeciw nogom”.
Oczywiście, od czasu do czasu uda się też nam zagrać bardzo satysfakcjonującego „winnera” bezpośrednio z pierwszej wykładki.
Porada 3: zmuś przeciwnika do wbiegnięcia w kort!
Dobry, rutynowany „pchacz” potrafi świetnie biegać wzdłuż linii końcowej z rogu do rogu i często odgrywać z takiej pozycji nieprawdopodobne wręcz piłki. W wielu wypadkach znacznie gorzej jednak się czuje zmuszony do wbiegnięca w kort i przejęcia inicjatywy w rozegraniu piłki, często też czuje się zagubiony w grze przy siatce.
Przeciwko takim graczom bardzo skuteczna jest taktyka zagrywania lekkiej, niskiej piłki w srodek kortu, najlepiej slajsem. Jest to piłka niewygodna dla każdego gracza, ale szczególnie nieprzyjemna dla gracza defensywnego, gdyż zmusza go do wbiegnięcia w kort, czego naturalną kontynuacją jest atak i pójście do siatki – a więc antyteza jego normalnego stylu gry. Jeśli uda nam się utrzymać naszą „wrzutkę” ną odpowiednio małej wysokości, trudno mu będzie zagrać z niej agresywne uderzenie, i w konsekwencji otrzymamy możliwość stosunkowo łatwego minięcia, lub zagrania lobem, po którym wygranie punktu często będzie już formalnością.
Porada 4: drajw wolej!
Porada ta dotyczy gry przeciwko przeciwnikom, którzy odgrywają wysokie i głębokie, defensywne piłki, pół-loby, obliczone na odrzucenie nas za linię końcową i w ten sposób na zyskanie czasu na powrót i ustawienie się po naszych próbach agresywnych uderzeń.
Znów – nie dajmy się w takim przypadku wmanewrować w styl gry naszego przeciwnika! Zamiast cofać się kilka metrów za końcową linię, spróbujmy wjeść w kort i uderzyć dokładny, agresywny drajw-wolej, najlepiej kierując go w stronę jego słabości – najczęściej bekhendu. Odbierzemy mu w ten sposób kilka sekund cennego czasu, spowodujemy, że kolejne uderzenie będzie musiał grać nieprzygotowany, a wtedy często dostarczy nam okazji do wygrania punktu już przy następnej piłce.
Oczywiście aby zastosować tak taktykę, należy mieć wtrenowany, skuteczny drajw wolej, i właściwie się zachować po jego wykonaniu – nie wolno pozostać w strefie pomiędzy linią końcową a serwisową. Po dobrym uderzeniu należy od razu pójść do siatki i starać się zakończyć punkt. Jeśli jendak wolej nie wyjdzie za dobrze, czasem trzeba będzie się cofnąć za linię końcową – i spokojnie poczekać na kolejną okazję do ataku.